Marquee

weszła do klubu ubrana w swoją kreację vivienne westwood którą dostała od samej vivienne. usiadła przy barze i zamówiła drinka machając zalotnie rzęsami w kierunku barmana aż on upuścił szklankę z wrażenia. kiedy on sprzątał bałagan, odwróciła się i rozejrzała po sali z lekko wydętymi ustami.

zauważył samotną dziewczynę przy barze więc poprawił włosy i ruszył w jej kierunku.
oparł się o blat łokciem i zerknął na nią z ukosa.
- moge postawic pani drinka - zapytal zmierzajac dziewczyne spojrzeniem od dolu do gory.

chwyciła wymanikiurowaną dłonią kieliszek z martini i oliwką.
- juz mam - odpowiedziala - jednak mozesz mi postawic nastepnego.
otworzyla szeroko oczy i spojrzala na chlopaka spod gestych rzes, bo wiedziala ze wtedy wyglada korzystniej.
- mam na imię christie - powiedziała z francuskim akcentem i wyciągnęła dłoń.

- dobry wieczór christie, porter jestem - odpowiedział. nie powiem, kręcił go jej francuski akcent tak, ze z checia poswiecil by swoje mini coopery na sekunde l'amour z dziewczyna.
uscisnal jej dlon i usiadl na stolku.
- czy nie jestes za mloda na picie alkoholu? - zapytal mrugajac porozumiewawczo do niej.

odgarnęła włosy z boku na drugi. zrobiła figlarną minę.
- a czy to jakiś grzech? niewiadomo kiedy umrzemy, wiec mam zamiar zabawic sie juz teraz - powiedziała biorąc łyk swojego drinka a następnie wyciągając oliwkę i wkładając ją sobie do ust. - mhmmmm, hiszpanskie oliwki to obrzydlistwo, uwielbiam te greckie, tylko takich tutaj używają.

- hmmm, czy miałaś w przeszłości związek z oliwkami że tak dobrze się na nich znasz? - zapytal nie ukrywajac zdziwienia, ze ktos odroznia oliwki greckie od hiszpanskich.
w miedzyczasie zapalil swojego camela zlota zapalniczka zippo i zaciagnal sie gleboko by za chwile moc wydychnac cale kleby dymu.

zaśmiała się i zaczęła bawić swoim naszyjnikiem.
- nie, właściwie to jestem biedna jak mysz kościelna i na oliwki to mnie nigdy chyba nie będzie stać. po prostu korzystam z okazji - tu spojrzala na barmana i nachylila sie do chlopaka - tak naprawde to ten barman jest zadeklarowanym gejem i utrzymuje sie dodatkowo ze sprzedawania markowych ciuchow. ja mu pomagam od czasu do czasu, a on stawia mi wejscia do klubow i wszystkie alkohole swiata.

- wow - zawołał. - widac ze znasz sie na rzeczy.
po raz kolejny sie zaciagnal i strzepal popiol do krysztalowej popielniczki.
- trudne dziecinstwo? ja takie mialem, moja matka zginela w wypadku samochodowym, a moj ojciec caly spadek po dziadku i jego firme prawnicza przegral w pokera.
odwrocil wzrok. zamyslil sie chwilke i znowu zaciagnal.
spojrzal z powrotem na dziewczyne.
- alez sie przed toba otwieram, coz nie? - usmiechnal sie gorzko i powrocil do palenia papierosa.

christie polozyla reke na ramieniu portera
- wrecz przeciwnie - powiedziala i opuscila kaciki ust do dolu. - sama wiem jak to jest stracic rodzica, a wlasciwie rodzicow i zyc w ubostwie. wiec wiedz, ze ja cie rozumiem - usmiechnela sie.
wyjela papierosa z reki chlopaka i sama sie nim zaciagnela, a nastepnie zgasila. chwycila jego dlon
- chodz, pojdziemy zatanczyc

zasmial sie na propozycje christie
- nie mowisz tego na powaznie? jestem fatalnym tancerzem, moja koordynacja ruchowa jest na zerowym poziomie, a do tego nie chce sie zblaznic przed calym klubem - bronil sie zaslaniajac sie rekoma.

dziewczyna usmiechnela sie promiennie i nie przestawala nalegac.
- prosze, prosze, prosze - zaczela mowic i przybrala smutna mine szczeniaka. chlopak musial sie zgodzic a jak nie, to postanowila ze zrobi mu wioche na caly klub.

widząc zawziętość dziewczyny w końcu ustąpił.
- no już dobrze. - chwycil jej dlon i dal sie zaciagnac na parkiet.
akurat leciala wolna piosenka wiec postanowil objac ja w pasie, bo tak sie chyba tanczy do wolnej muzyki.
- tylko nie krzycz jak nadepne ci na stope - zasmial sie.

usmiechnela sie tylko i polozyla glowe na ramieniu chlopaka bo zaczelo jej sie troche krecic w glowie od alkoholu.
- wcale tak bardzo zle nie tanczysz - powiedziala mu do ucha. zamknela oczy by dac im odpoczac od ciagle zmieniajacych sie swiatel w klubie.

- hej! tylko mi tu nie zasnij na srodku parkietu - zazartowal caly czas krecac sie w kolko.
w pewnym momencie przesunal rece dotknął jej pośladków.
- oj, przepraszam - powiedział szybko i jego dlonie powrocily do poprzedniego miejsca. - to z przyzwyczajenia, przepraszam.

podniosła głowę i uśmiechnela sie.
- nic nie szkodzi. jezeli t o bylo z przyzwyczajenia, to na pewno i to robiłeś - powiedziała i chwyciła jego głowę dłońmi i złożyła na jego ustach namiętny pocałunek, a nastepnie oplotła go jedną nogą

odsunal glowe od dziewczyny.
- hola, hola, christie, coś ty taka szybka? - usmiechnal sie. jednak nagle przestali tanczyc i sam ja pocalowal. nigdy nie lubil dziewczyn ktore same zaczynaly sie do niego przystawiac, jednak musial przyznac ze christie go w jakis sposob pociagala.

przygryzla rozkosznie warge i odrzucila glowe do tylu. nastepnie spojrzala mu w oczy i powiedziala -
- nie uwazasz ze zachowuje sie troche jak dziwka? ze ledwo co sie znamy a juz wsadzam ci jezyk do gardla?

- nie, skądże - odpowiedział. nie uważał dziewczyny za dziwkę, już prędzej za sex aniola, ktory spadl mu z nieba zeby wypelnic mu pustke po poprzednich dziewczynach. a co najwazniejsze, miala podobna przeszlosc wiec rozumie troche chlopaka.
- wiesz, jest juz pozno... moze pojdziemy gdzies jest ciszej? - zapytal i mrugnal porozumiewawczo do christie.

- czemu nie - powiedziala i wyszli razem.

weszla do zatloczonego klubu i od razu zapalila papierosa nie interesujac sie w ogole istnieniem przepisow przeciwpozarowych. wiedziala ze ochrona jej nie wygoni, bo w koncu to klub jednego z przyjaciol jej bogatego ojca.
podeszla do baru i zamowila margerite, bo ostatnio cos miala faze na meksykanskie wszystko. mrugnela do barmana i wreczyla mu w napiwku sto dolarow by sprzedal jej troche alkoholu bez pokazywania dowodu, bo tak naprawde jest za mloda na kluby.

wyszedl z toalety wycierajac rece o swoje idealnie sprane dzinsy i podszedl do paru. kiwnal na barmana a ten podal mu szklanke whisky z lodem. rozejrzal sie po klubie i zauwazyl blondynke siedzaca na krzesle przy ladzie. wzial lyka i wychlal od razu polowe trzystumililitrowej szklanki podszedl do niej.
- hej - powiedzial wolno swoim najseksowniejszym glosem i usmiechnal sie.

odwrocila sie w kierunku chlopaka i na jego widok sama sie usmiechnela.
- hej, nie znamy się, mam rację? - zapytała i wyciągnęła swoją bladą dłoń w jego kierunku. - mam na imie aadi. a ty? - powiedziala rozkosznie otwierajac szeroko swoje oczka.

spodobalo mu sie w jaki sposob dziewczyna dawala mu znac ze wcale sie rozmowa z nim nie nudzi.
- ja jestem shirley. milo cie poznac - schylil sie i ucalowal jej dlon jak dzentelmen ktorych w nowym jorku brakuje. choc zamiary mial wcale nie dzentelmenskie, hahah.
zmierzyl aadi od gory do dolu zatrzymujac sie przy jej dekolcie. normalnie az slinka cieknie, mrauu.
- mam taka mala propozycje... - powiedzial wolno i nachylil sie do dziewczyny - moze wypijemy jeszcze pare drinkow i przejdziemy sie do hotelu? wynajalem swietny pokoj z jacuzzi i mnostwem szampana w barku.

odsunela sie od chlopaka.
- czy to ma na celu zaciagniecie mnie do lozka? - zapytala dopijajac swojego drinka do konca i zlizujac sol z krancow szklanki. - bo jezeli tak, to nie, dziekuje,
nie podobalo sie jej troche ze chlopak jest taki stanowczy no ale w koncu chlopak jak chlopak ma swoje pragnienia, ale niekoniecznie musi je spelniac z nia.