niszowa kawiarenka

Ponieważ ostatnio kucharz przysłany przez jej matkę gotuje makarony, a ona za nimi nie pała namiętnością ze względu na możliwość dostania celluiltu, to musiała zjeść na mieście. Wracała z zakupów w SoHo, a jedynym miejscem gdzie uważała że można zjeść coś nadzwyczajnie niszowego to Greenwich Village. Więc weszła do takiej małej kawiarenki, gdzie według wszystkich plakatów na ścianach co piątek odbywają się zbiorowe medytacje przy muzyce relaksacyjnej, a w soboty koncerty indie rockowych grup lub pokazy najnowszych filmowch produkcji niezaleznej. Rozglądała się zaciekowiona po całym pomieszczeniu i zauwazyla ze wszystkie krzesla sa rozne, a stoliki to tak naprawde czarne, ciezkie granitowe blaty podparte na malych kolumnach wygladajacych jak te greckie. Zamowila salatke cezar i herbate zielona, a nastepnie zaczela ja palaszowac.

Siedzial sam przy stoliku i od czasu do czasu zamawial dolewke kawy od ktorej byl uzalezniony, bo inaczej nie mialby sily nawet lezec. Czytal jakas ksiazke, ktora ktos zostawil w kieszeni krzesla, ktore wygladalo jakby bylo fotelem z samolotu. Tak naprawde wolal schludne, jasne pomieszczenia barow w Vegas, jednak jezeli chodzi o ukrywanie sie przed bylymi dziewczynami, to takie knajpki byly idealne, bo wiedzial ze nikt z centrum tutaj nie zawita. Po skonczeniu rozdzialu czy dwoch odlozyl ksiazke z powrotem skad ja wzial i zjadl do konca swoja kanapke z kurczakiem, ktora juz ostygla i byla lekko niesmaczna z tego powodu. No ale bynajmniej rozejrzal sie po sali i zauwazyl ladna dziewczyne palaszujaca salatke a ze byla z kurczakiem to od razu naszla go ochota na ta salatke. Ale najwidoczniej spodobala mu sie rowniez ta istota plci przeciwnej dlatego wzial swoje rzeczy i podszedl do niej.
- Hej - powiedzial usmiechajac sie do niej, choc zapomnial o wyciagnieciu rak z kieszni swojego cardiganka.

Spojrzala w gore i normalnie az oczy wyszly jej z orbit. Stal przed nia aniol w ubrankach Hugo Bossa.
Natychmiast spuscila oczy a pozniej gdy je podniosla to byly rozkosznie i seksownie zmruzone, tak ze wygladala jak aniolek victoria's secret a nawet lepiej hihihi. Chwycila lyzeczke ktora lezala przy herbacie.
- Czesc - odpowiedziala wolno starajac sie zabrzmiec seksownie choc ta godzina nie byla raczej godzina podrywow ale mniejsza o to. Zaczela rowniez mieszac swoja herbate, choc nic jej nie slodzila. - Jak chcesz, mozesz sie przylaczyc.

Usmiechnal sie jeszcze raz i usiadl na krzesle obok niej. Nastepnie wskazal na salatke i na kurczaka w niej na ktorego widok normalnie slinka mu zaczela cieknac.
- Smakuje ci? - zapytal sie kladac reke na blacie i opierajac leb na dloni.

Skupila wzrok na talerzu, a dopiero chwilke pozniej sie skapnela, ze chodzi mu o salatke. Klepnela sie w myslach w czolo.
- Hmmm, tak. Jest pyyyyszna - i dla efektu oblizala wargi by nastepnie je lekko przygryzc bo w koncu to troche podnieca facetow. - Chcesz moze troche? - powiedziala i nabrala widelcem troche salatki celujac nim w chlopaka.

MNIAM!
Uwielbial sposob w jaki dziewczyna do niego startuje ze gdyby byl o jakies 3,4 lata mlodszy i niedoswiadczony to od razu by ma pala stanela. No ale nie byl, wiec nabral tylko ochote na dalszy flirt z dziewczyna, ktorej nie znal nawet imienia, ale co tam. Wziął od niej kawałek sałatki.
- Smakowita - był już normalnie w niebie. Ladna dziewczyna i kurczak. MNIAM x2!
Spojrzal jej w oczy, a nastepnie mimowolnie wzrok mu sie skupil na dekolcie, by zaraz spowrotem podniesc wzrok.
- A tak właściwie to z kim mam przyjemność? Bo ja jestem Shirley - podal jej dlon.

Podala jemu dlon i ja uscisnela.
- A ja Chanel, nice to meet you. Skąd jesteś i co tutaj robisz? - zapytała. - To znaczy... No bo nie jesteś osobą ktora na codzień przesiaduje w Greenwich, mam rację? Bo nie widzę u Ciebie żadnego piercingu czy tatuaży, czy nawet fioletowego irokeza.

zasmial sie na slowa chanel o fioletowych irokezach.
- no raczej. tak w ogole to mieszkam na madison, ale w tej chwili ukrywam sie przed moja byla dziewczyna ktora jest troche chyba zazdrosna i psychopatyczna, jezeli rozumiesz o co mi chodzi.
wyciagnal l&ma i zapalil go, by nastepnie sie zaciagnac. jego pluca wypelnil dym, a po chwili go wydmuchnal nad glowe dziewczyny. wyciagnal zapalonego papierosa w kierunku dziewczyny.

/sorry ze mnie nie bylo, ale chyba dostalas esemesa ode mnie ze sprzatam pokoj?

chwycila papierosa miedzy palce i zaciagnela sie. nastepnie oddala go shirleyowi i wydmuchala dym.
- wole marlboro - powiedziala i zasmiala sie. - masz walnieta eks dziewczyne innymi slowy - dodala. nachylila sie do chlopaka.
- a w tej chwili masz jakas dziewczyne? - zapytala

przyblizyl sie do dziewczyny i spojrzal sie w jej oczy.
- nie - odpowiedzial. - ale jak chcesz nia zostac, to musisz mi sie dac wyrwac na dzisiejszy wieczor - dodal puszczajac do niej oko.
nastepnie znowu sie jej przyjrzal i dotknal policzka palcem. przyblizyl swoje usta do jej i delikatnie ich dotknal, by nie wystraszyc chanel.

zdziwila sie na obrot spraw z chlopakiem, jednak poczula sie doceniona tym, ze chlopak zaproponowal jej otwarcie chodzenie.
bynajmniej zaczela odwzajemniac pocaluenk az doszla do wersji namietnej, ze byla o krok do wsadzenia mu reki w spodnie.
odchylila sie od niego i zapytala lekko zdyszana, bo zawsze tak ma po calusach.
- to gdzie idziemy? - zapytala oblizujac wargi, by sprawdzic czy ma na nich jeszcze troche wisniowej pomadki.

- myslalem o... - tutaj zrobil dramatyczna pauze na orkiestre i tusz! voila! - VEGAS! -
podobno swietny klub, swietna obsluga, alkohole, muzyka a co najwazniejsze ludzie. klientela na sto dwa, wystarczy tylko znac bramkarza, a ja go oczywiscie znam.
niewazne ze sie troche przechwalal, wystarczy przeciez go znac i juz sie wie ze on bez szpanu nie przetrwa.
- chodz, idziemy - chwycil jej dlon i wyszli razem z kawiarni,